Niebieskie lwy i płaczące kwiaty Anastasii Rydlevskiej

Jej malarstwo pełne jest symboli odnoszących się do ludzkiej natury i jej rozdarcia między światłem a mrokiem, zaś maski-instalacje to medium do współodczuwania z ludźmi, których cierpienie jest anonimowe. Anastasia Rydlevskaya, białoruska artystka obecnie mieszkająca w Gdańsku, tworzy głęboko humanistyczną sztukę, która choć uniwersalna, jest bezpośrednio związana z obecną sytuacją polityczną.


Rydlevskaya mówi, że „sztuka to medium, które pomaga jej przytulać świat”. Od dzieciństwa wiedziała, że będzie tworzyć. Jednak zamiast ukończyć studia artystyczne, została specjalistką w dziedzinie literatury francuskiej. W jej twórczości widać fascynację siłą opowieści, wielowarstwowymi metaforami i narracjami zakorzenionymi w europejskiej filozofii. Obok malarstwa i rysunku tworzy trójwymiarowe maski o teatralnym charakterze. Zainspirowane polinezyjskimi maskami rytualnymi, które artystka miała okazję zobaczyć w paryskim Musée du quai Branly, dają jej więcej możliwości formalnych niż dwuwymiarowe media, a przez to są lepszymi narzędziami ekspresji. Ta ostatnia to niezwykle ważny składnik twórczości Rydlevskiej. Sztuka służy jej do ujawniania i przepracowywania traumy – jej maski zamiast kreować wizerunek, pokazują ukrytą prawdę. Stanowią metaforę represjonującego systemu politycznego pozbawionego twarzy, a zarazem jego bezimiennych ofiar.


„«Nie zabijaj» jest pierwszym słowem twarzy. Jest to rozkaz”, mówił Emmanuel Levinas w rozmowie z Philipp'em Nemo (Etyka i Nieskończony: rozmowy z Philipp'em Nemo). Rydlevskaya w cyklu masek odwołuje się do fenomenologii etycznej Levinasa, w której doświadczenie twarzy Innego jest kluczowym elementem poznania. Jej celem jest dawać Osobie oblicze, aby wyrazić humanistyczny i uniwersalny poziom cierpienia, ale też współczucia. 

Rydlevskaya na emigrację do Polski zdecydowała się pod koniec 2021 roku, po zorganizowaniu w Mińsku, wspólnie z kuratorką Leną Delendik, wystawy zatytułowanej „Gdzie jest twoja twarz”. Pokazała na niej swoje wielowymiarowe prace w nadziei, że ich subtelna metaforyka nie zostanie zauważona przez władze czy też współpracujących z nią artystów. Był to odważny akt sprzeciwu wobec brutalnej przemocy i odbieraniu wolności przez reżim Łukaszenki. Była to też próba ratowania siebie samej – paradoksalnie panaceum na atmosferę ciągłego strachu stało się właśnie tworzenie na przekór narzucanej narracji, w zgodzie ze sobą i swoimi przekonaniami. 




Pierwszej serii masek towarzyszą białe wiersze, ale także melodie. Jak mówi ich autorka, „staram się znaleźć różne warstwy wyrazu, aby oddawać uczucia kłębiące się we mnie i w innych ludziach. Moja sztuka jest medium, poprzez które chcę w jakiś sposób pomagać światu. Wiem, że niewiele umiem, ale wciąż potrafię tworzyć swoją sztukę – znaleźć grunt pod nogami, aby iść dalej i żyć, nawet jeśli wydaje się to prawie niemożliwe. Sztuka jest dla mnie tym gruntem”. Tym samym Rydlevskaya wierzy, że za pomocą sztuki można manifestować moc solidarności. Pojawiające się na jej obrazach płaczące kwiaty wyposażone w jedno otwarte oko symbolizują empatię, która przeciwstawia się bezsilności.





Na jej surrealistycznych, nierzadko mrocznych obrazach przewijają się również inne stałe motywy: niebieskie tygrysy i lwy, wielogłowe chimery… Płaczące kwiaty to nawiązanie do „myślącej trzciny” Blaise'a Pascala. „To tylko kwiat, ale ma zawsze otwarte widzące oko, przez co czuje jak istota myśląca. Może tylko patrzeć, ale nie odwraca wzroku”, opowiada artystka. Po przeprowadzce do Gdańska odkryła, że miasto ma w herbie dwa lwy… W heraldyce synonim królewskiej siły, w twórczości Rydlevskiej niebieskie lwy, zbudowane z wypłakanych łez, są metaforą cierpienia. Tygrys jest u niej natomiast symbolem energii, która prowadzi do zmian. „Ta energia jest jak słońce”, twierdzi artystka – „nie można powiedzieć, że słońce jest za gorące, jest poza moralnością”.

Jej twórczość to emanacja wrażliwości i filologicznego wykształcenia. Artystka łączy indywidualne postrzeganie świata z potrzebą przekładania osobistej ekspresji na uniwersalny przekaz. Inspiruje ją teoria meta-modernizmu Robina van der Akkera, w której kluczową rolę odgrywa niemożność odnalezienia równowagi między dobrem a złem, jasnością i mrokiem. Van der Akker stwierdza, że współcześnie sensem egzystencji staje się świadomość jej absurdu oraz samo nadawanie jej sensu, życie samo w sobie. Rydlevskaya stara się wdrażać tę filozofię zarówno w życiu codziennym, jak i w swojej twórczości. Znalazła swój azyl w Gdańsku, ale nadal pozostaje w kontakcie z białoruską sceną artystyczną, ale też z przyjaciółmi i rodziną, którzy zostali w kraju. Małe malarskie formaty, które obecnie tworzy w ograniczonych warunkach małej przestrzeni wynajmowanego mieszkania, pozwalają jej skoncentrować się na detalach, działają wyzwalająco. Zapytana o to, co znaczy dla niej być młodą białoruską kobietą tworzącą w Polsce, odpowiada: „Wszystko, przez co przechodzę, ma swój wymiar w mojej sztuce. Staram się jednak, aby moja sztuka była niebinarna, aby przekraczała granice i była humanistyczna. Są dwa wymiary, w których tworzę: moje indywidualne podejście i chęć powiązania go ze wszystkimi ludźmi na całym świecie. Wszystkich nas łączy przecież to samo pragnienie – pragnienie szczęścia”.

Bohaterka: Anastasia Rydlevskaya
Tekst: Magdalena Zięba-Grodzka
Zdjęcia: Daria Szczygieł
Koordynacja: Magdalena Król

Materiał powstał dzięki współpracy z: