Martyna Pinkowska: Ciało jako odbicie współczesnych bolączek

– Ciałem możemy zakłamać jakąś opowieść o sobie, manipulować swoim wizerunkiem, liczymy się z tym, że jesteśmy powierzchownie oceniani przez nasz wygląd. To tarcza, fasada, możemy nim do siebie przyciągać – narzędzie, dzięki któremu z poziomu autoanalizy wkraczamy na bardziej uniwersalny poziom – opowiada malarka, Martyna Pinkowska.

Początek

Od małego sztuka pomagała rozładowywać mi emocje. Sprawdzałam różne aktywności artystyczne, ale to plastyka była najbliższa mojej naturze. W tym samotniczym działaniu odnajdywałam właściwy sobie język. W rodzinie mam kuzyna, który zajmował się sztuką. Niezwykle mnie to inspirowało, lubiłam podpatrywać co robił. Gdy byłam małą dziewczynką, dzięki sztuce rozwijałam swoje światy, alternatywne wersje tego, jak może być.

Język

Malarstwo i inne formy twórcze są dla mnie językiem, który sprawdza się w momencie, gdy nie potrafię czegoś komunikować, wyrazić bądź opowiedzieć. Teraz, bardziej niż budowanie nowego porządku dla siebie – przez mieszanie różnych wspomnień, tego co mi się wydaje i co noszę w pamięci, ale nie do końca wiem czy jest to prawdziwe – rozpatruję to, co było, nie uciekam w stworzony dla siebie nowy, poboczny świat. 

Autoanaliza

Wszystko co robię, powstaje z pobudek osobistych, wynika z chęci autoanalizy, oswojenia pewnych stanów i przeżyć. Większość moich prac wynika z niepokoju, lęków, przeżywania samotności. „Wałkuję” tematy osobiste, oswajam stany emocjonalne, mówię o swojej kondycji psychofizycznej i odnoszę się do doświadczeń bliskich mi osób. Wiem, że one są uniwersalne – nasze przeżycia opierają się o struktury, które dotykają każdą z nas: język, cielesność, role, stereotypy.

Aktywizm

Zastanawiam się, jaką moc sprawczą ma to, co robię – zwłaszcza w kontekście tego, jak różne działania aktywistyczne czy zaangażowane polityczne są podejmowane na polu sztuki. Nie czuję w sobie siły, która miałaby wykorzystywać malarstwo do zmian czy wywoływania dyskusji. W pewnym momencie zaczęło mnie to męczyć i blokować – czułam presję, że to, co robię, jest czymś mniej wartościowym. Ale pogodziłam się z tym i wiem, że mogę tworzyć na własnych zasadach.

Przestrzeń

Wydaje mi się, że sama nie napotkałam na swojej artystycznej drodze szczególnych problemów. Kobiety tworzące sztukę już zbudowały dla siebie sporą przestrzeń. Jako debiutująca artystka czuję, że mam komfort robienia tego, co chcę – nie zastanawiam się czy ktoś mi na to pozwala albo czy to się komuś będzie podobać. Zawdzięczam to poprzednim pokoleniom artystek oraz twórczyniom, które działają w zaangażowany społecznie i politycznie sposób. 

Akademia

Jako świeża absolwentka, czuję, że akademia to struktura, w której pewne zmiany są wprowadzane bardzo opornie. Kadra często jest przestarzała, brakuje w niej młodych ludzi, którzy sami aktywnie prowadzą swoją ścieżkę zawodową. Młodsze pokolenia są na bieżąco z tym wszystkim, co wydarza się w środowisku artystycznym. Od nich można się najwięcej nauczyć i prowadzić wspaniałe rozmowy, które niwelują strach przed tym, co może wydarzyć się po skończeniu studiów.

Cielesność

Cielesność zawiera wiele metafor. Ciało to odbicie faktycznych, wewnętrznych bolączek. Interesuje mnie to, co jest pod skórą, a ciało jest tego odzwierciedleniem, albo wręcz odwrotnie: możemy zakłamać jakąś opowieść o sobie, manipulować swoim wizerunkiem, liczymy się z tym, że jesteśmy powierzchownie oceniane przez nasz wygląd. To tarcza, fasada, ciałem możemy do siebie przyciągać – to narzędzie, dzięki któremu z poziomu autoanalizy wkraczamy na bardziej uniwersalny poziom.

Autoportret

Wprowadzenie do mojej twórczości autoportretu przyszło zupełnie naturalnie, intuicyjnie i z tym nie walczyłam. Wcześniej więcej postaci na moich obrazach pochodziło z wyobraźni – zamykałam w nich opowiadania, które we mnie siedziały. Teraz nawet historie bliskich mi osób kamufluję pod autoportretem – gdy silnie ze mną rezonują – lub maluję siebie, mówiąc wprost, że główną bohaterką obrazu jestem ja.  

Różnice i podobieństwa

Jako odbiorczyni sztuki innych artystek obserwuję, że malarstwo – w które wątpię, że ma jakąkolwiek moc, jeśli chodzi o aktywistyczne skłonności – pozwala oswoić się z różnicami i podobieństwami jakie są między ludźmi. Buduje wrażliwość, ale też daje nam poczucie, że mamy jakieś punkty wspólne między sobą albo się różnimy, i że możemy o tym mówić. Mamy te same kody i to nas łączy we współodczuwaniu i odbiorze sztuki.

Bohaterka: Martyna Pinkowska
Tekst: Jakub Knera
Zdjęcia: Daria Szczygieł
Koordynacja: Magdalena Król 

Reprodukcje prac dzięki uprzejmości galerii Serce Człowieka i Monopol.

Materiał powstał dzięki współpracy z: