Monika Misztal: Malowanie ekstremalne

Malowanie jest dla mnie jedyną alternatywą na życie. Działam jak sportowiec – za jednym posiedzeniem maluję tylko jeden obraz. Potrafię to robić przez kilkadziesiąt godzin, non stop, a potem leżę dwa dni i nie mogę ruszyć nogą. Doprowadzam ciało do stanów ekstremalnych – opowiada Monika MisztalMalowanie

Chciałam być porządnym dzieckiem, spełniać marzenia rodziców, siostry i całe życie dostawać piątki. Więc poszłam na kółko plastyczne, bo wysłała mnie tam siostra – twierdziła, że nie poradzę sobie w życiu i szukała mi ciekawego zajęcia, bo musiałam coś umieć. Wymyśliła sztukę i projektowanie mody, a ja oczywiście bezrefleksyjnie jej słuchałam. W okresie nastoletnim nie byłam w dobrym towarzystwie jako osoba w różnych stanach emocjonalnych z dysfunkcyjnej rodziny, szłam w złą stronę. Od trzeciej klasy podstawówki chodziłam na kółko plastyczne codziennie – zostałam tam, bo profesor, który je prowadził, powiedział, że jestem najlepsza i mam talent.Najlepsza

Uwierzyłam w to – wmówił mi, że mam talent tylko dlatego, żebym wróciła na dobrą stronę. Uwierzyłam w to, bo musiałam w coś uwierzyć. Jeśli ktoś mówi ci, że jesteś najlepsza to zaczynasz tak myśleć – dał mi poczucie, że jestem wyjątkowa. Z tą wiarą pracowałam ponad przeciętną. Motywował mnie, żebym wysyłała prace na konkursy, żebym robiła wystawy indywidualne, brała udział w wystawach zbiorowych. Bo przecież jak ćwiczysz bardzo dużo to w końcu coś wyćwiczysz. Tylko się uczyłam. Odciągnął mnie od złego towarzystwa – postawiłam na to wszystko, na najwyższym poziomie, wiedziałam, że tym wygram swoje życie.
Upór

A jeśli masz w sobie upór – a ja taki mam, mam wytrwałość i wytrzymałość ponad przeciętną – to w ekstremalnej sytuacji jesteś w stanie wytrzymać bardzo długo. Ten profesor z kółka plastycznego powiedział mi, że jestem tak dobra, przez co nie czułam się gorsza. Czułam się najlepsza, nie krępowałam i to poczucie nieskrępowania w malowaniu mam do dziś. Za każdym razem, kiedy jestem roztrzęsiona, siadam malować i się uspokajam. Po trzech godzinach malowania jestem w stanie odpisać na maile i rozmawiać. Do momentu, kiedy nie maluję, potrafię histeryzować, płakać jak małe dziecko, niewykołysane. Malowanie mnie kołysze.Sport

Jak kiedyś przestałam malować i poszłam do pracy, nie wiedziałam, co robię – byłam jak kosmitka. Malowanie jest dla mnie jedyną alternatywą na życie. Działam jak sportowiec – za jednym posiedzeniem maluję tylko jeden obraz. Potrafię to robić przez kilkadziesiąt godzin, non stop, a potem leżę dwa dni i nie mogę ruszyć nogą. Doprowadzam ciało do stanów ekstremalnych. Rzadko wychodzę do ludzi, bo kosztuje mnie to wiele energii – po wyjściu potrzebuję tygodnia wyciszenia. Zrozumiałam, że nie będę niczyją dziewczyną, żoną, ani matką, bo to wymaga ode mnie zbyt wiele, mogę mieć tylko psa. Poświęcam czas na malowanie, to daje mi energię.Proces

Malowanie wyłącza mnie na tę okrutną, nie do zniesienia rzeczywistość. Maluję na pograniczu różnych emocji. Ktoś powiedział, że maluję portreciska. Musiałam przeżyć tak dużo i to, co było wartością od samego początku, niosę i staram się bardzo powoli rozwijać. Malarstwo to nie jest lekki progres z tygodnia na tydzień - to jest długotrwała praca. Żeby przeskoczyć na kolejny etap, muszę przeskoczyć życiowo. W momencie, kiedy pogodziłam się z życiem w piwnicy, życiem w ubóstwie, odepchnięciu w ubóstwie, przyszedł sukces. Postanowiłam, że będę malować mimo wszystko i stało się to, czego pragnęłam: przestałam silnie walczyć, pojawił się sukces.Hiperrealizm

Świat się tak powykrzywiał i powykrzywiały się wszystkie wartości, że jestem hiperrealistką a nie ekspresjonistką. To co się na moich obrazach dzieje, to jakaś mina na wszystko to, co się dzieje dookoła. Portreciska, które maluję, to bliskie kadry, zbliżenia, czasem są nie do wytrzymania. Nie maluję tylko tragedii, maluję też przyjemne sytuacje, malowałam autoportrety „Biegnące w słońcu”. Teraz maluję „Ćwiczenia z upadania po porażce”, żeby pogodzić się, że jeśli coś się nie uda to nie znaczy, że przegraliśmy. Napięcie w mięśniach powoduje, że chorujemy – gdy przyjdzie tragedia, puścimy ciało, nie będziemy się napinać, przejdziemy przez to lepiej.

Portret

Wiesz, dlaczego wszystkie moje obrazy nie mają głów? Żeby nie było widać, że to ja. To jest po części mój portret. W postaciach, które maluję dużo jest mnie, bo najlepiej znam siebie. Jestem narcystyczna – stąd depresja i takie samouwielbienie. To intuicja, która jest wysoko ceniona, często zapomina się, że to jest wartość. Mam doskonałą intuicję w obrazach, w życiu niekoniecznie. W obrazach wiem, gdzie iść i to się sprawdza. To często takie sytuacje, w których można łączyć naszą wiedzę o twarzy – to malarskie, abstrakcyjne i kolorystycznie dobrze zbudowane obrazy, czuję, że nad nimi panuję.Wstręt

Tak miałam w głowie, że namaluję siebie, ale tak się wstydziłam malować ten wstręt, że mogłam pokazać tylko części ciała: brudną piętę, owłosionego palca, tłusty brzuch czy nieuczesane włosy. Maluję ucięte głowy. To ciągłe przepracowywanie siebie, muszę tą całą rzeczywistość wchłonąć, a potem zwrócić, oglądać ją i raz jeszcze zjeść. Wtedy mogę ją przetrawić. Tak samo jest z malowaniem – zobaczyć, to co zwrócone z rzeczywistości: powykrzywiane miny, grymasy, czerwone, fioletowe i zielone głowy. Ten kolor ma znaczenie, myślę, że jestem dobrą kolorystką, mieszam farby z pół godziny, sprawdzam, czy pasują, przykładam do tego dużą uwagę, myślę, że niewiele osób się na tym koncentruje.Rzemiosło

Czasami ekspresyjne ujęcie kosztuje mnie więcej skupienia niż malowanie detalu. Zawsze jestem zaskoczona tym, że moje obrazy są mądrzejsze niż ja sama. A wtedy przychodzi kryzys psychiczny, życiowy – to są obrazy wyznaczniki i musisz trzymać poziom, a nie uzyskuje się go za każdym razem. A nie da się codziennie malować na takim napięciu, musisz odpoczywać, organizm nie wytrzymuje tyle w skupieniu. Jest taki moment skupienia, że jest cała pracownia, wszystkie ubrania, wszystko jest brudne. Ale obraz jest wyczesany. Dopiero w momencie całkowitej koncentracji można trafić w odpowiedni moment i namalować coś w odpowiedni sposób.

Za łeb

Rama ma zamknąć grymas niechciany społecznie. Ma wziąć odbiorcę za łeb, zmusić go, żeby zobaczył, jak wygląda mina, kiedy w człowieku dzieją się najgorsze rzeczy. Nie żyjemy w spokojnych czasach, ludzie mają nerwice. Mamy świat instagramowych, pięknych obrazków, w których wszyscy się uśmiechamy, omijamy trudne sytuacje i uciekamy od samych siebie, żeby nie zobaczyć siebie, tego grymasu, nie pozwalamy sobie na sytuacje porażki. Przeżyłam porażkę i myślałam, że to jest nie do przejścia. A to ćwiczenie, jak przy robieniu fikołka. Upadasz – wstajesz. Im częściej upadnę, tym moje ciało nie będzie się napinało, a ja będę z większą łatwością wstawała.Bohaterka: Monika Misztal
Tekst: Jakub Knera
Zdjęcia/video: Mateusz Motyczyński 
Koordynacja: Karolina Wagner 

Materiał powstał dzięki współpracy z: