Edna Baud, Magdalena Król i Tasha Katsuba: Przejścia na północy

Łączy je północ i moment przejścia. Poza tym Edna Baud, Magdalena Król i Tasha Katsuba opowiadają o doświadczanej rzeczywistości zupełnie inaczej.

ROZDZIAŁ I
Potężna lokomotywa, w tle grafitowy las i zachmurzone niebo. Na pierwszym planie obrazu Edny Baud jest kobieta ze spiętymi włosami w masce spawalniczej. W dłoni trzyma kartkę (instrukcję obsługi?) w drugiej maszynę do spawania – a może to farba w sprayu? Błyszczy na tle szarości turkusowym kombinezonem, podobnie jak lśnią różowe elementy pociągu. Wielkoformatowy obraz jest trochę jak kadr z filmu, trochę jak plakat; wycinek z opowieści. Malując myśli w sposób alegoryczny. – Staram się tworzyć obrazy, nie jako symbole, tylko alegorie. To naczynia w pewnym kształcie, do których można wlewać różne, choć nie dowolne, znaczenia. Ciągle czuję potrzebę, żeby opowiadać historie.

Ziemiste, brudne kolory i ich zapachy sprawiają, że Magdalena Król łapie równowagę i odnajduje inspiracje. Po kieszeniach upycha rośliny, które znosi do pracowni. Czeka aż nabiorą odpowiednich kolorów po czym skrupulatnie studiuje ich strukturę, zapach, barwy i przenosi na płótno. Płynie z nich budująca energia, która pokazuje, że dobra moc bierze się nie tylko z jasnych i ciepłych kolorów. Dla Magdy ciemność i ziemistość to niezgoda na przyjęty kanon piękna. – Kolory natury najczęściej odnajduję w mediach akrylowych, szukam nieczystych brązów, burgundów i gołębich błękitów – mówi. Właściwe poradzenie sobie i osiągnięcie zadowalającego efektu jest wyjątkowo trudne. Jest tricksterką – maluje tak, żeby ludzie nie do końca wiedzieli, czemu się przyglądają, jeśli nie poświęcą temu większej uwagi.

Tasha Katsuba nie angażowała się swoją sztuką w politykę. To, co robiła, było bardzo autobiograficzne, poruszała relacje z najbliższym kręgiem swojej rodziny, szczególnie z rodzinnym domem. Efektem tego była indywidualna wystawa „Dom”. – To uświadomiło mi, że Dom przestał być fizycznym miejscem tylko pozostał we mnie i w mojej walizce do przeprowadzki – mówi. Jej malarstwo zaczęło się zmieniać. W pewnym momencie dominującym elementem stała się żywica epoksydowa i tekstylia, a dwa lata temu praca z tkaninami i kostiumami całkowicie ją pochłonęły. Wszystko zmieniły protesty w Białorusi w 2020 roku.

ROZDZIAŁ II
Edna uwiecznia codzienne sytuacje – chłodnymi barwami maluje kolaże jej własnych zdjęć, historii, przedmiotów, wydarzeń; cytaty z popkultury obok symboliki czerpiącej z XX-wiecznej filozofii i historii kultury. Uciekając od wątków romantycznych, które – zwłaszcza w Polsce, jak mówi – często prowadzą na manowce, upodobała sobie estetykę post-industrialną. Stąd scenografie jej opowieści często zapełniają maszyny, narzędzia i przemysłowe krajobrazy. W malarstwie Edna widzi moc emancypacyjną – wystarczy mieć kilka pędzli, płótno i niewielkim nakładem kosztów można zrobić wszystko.Magda w swoich pracach rozlicza się z własnymi doświadczeniami, wieloletnimi traumami, natchnieniem; uparcie szuka i zaczytuje się w tematach, które potem porusza na płótnie. Najbardziej intensywny w jej twórczości był moment strat i próby zrozumienia samej siebie. Postanowiła szukać pogodzenia się i wyciszenia. Przelewa trudy codzienności, przeszłości i dąży do wewnętrznego światła. Jej pierwsze wystawy były agresywne, malowała, żeby się wyżyć. Teraz malowanie to jej medytacja i praca nad samą sobą.Tasha po protestach w 2020 roku wyjechała z Mińska na wieś pod Brześciem do rodziny. – To było najlepsze, co zrobiłam w życiu. Kiedy pojechałam na wieś, czułam się dobrze, tworzyłam filmy i performance – opowiada. Wszystko zmieniło się, kiedy białoruskie władze zatrzymały samolot, którym leciał aktywista, Raman Pratasiewicz. Tasha postanowiła wyjechać z Białorusi do Kijowa. Ale rok później, po napaści rosji na Ukrainę musiała emigrować po raz kolejny. Trafiła do Gdańska. – Lubię małe miasta, tu dobrze się czuję i mogłabym mieszkać do końca życia – mówi.ROZDZIAŁ III
Podłoga w pracowni Magdy jest zachlapana farbami, pełno tu pędzli, płócien, obrazów gotowych i tych, nad którymi jeszcze pracuje. Albo „poprawia” te, które wcześniej uważała za skończone. Malowanie nadaje jej rytm, który pozwala trzymać wszystko w ryzach. Odizolowana od zewnętrznych bodźców osiąga najwyższą harmonię i komfort. Można się tu poczuć jak w świątyni; czuć zapach kadzideł i szałwii. Na środku stoi sztaluga z ogromnym obrazem „Manus dei”, który hipnotyzuje; współczesna antropomorficzna ikona. Centralnie umiejscowiona postać rozkłada dłonie, przywołując skojarzenia z obrazami religijnymi, to prośba o uwagę. Tyle, że zamiast ludzkiej twarzy, postać ma głowę owcy. – Owca jest symbolem dobra, zrozumienia i czułości na grupę. Uczy nas jak być pomocnym, empatycznym i wykorzystywać ten dar każdego dnia. Zachęca do zachowania równowagi i pomaga wybrać drogę – opowiada Magda. Pośród gęstych pociągnięć akrylem wykluwają się delikatne białe wzory: irysy o waginalnej formie. Wyschnięte, suche pastele, które są w stanie agonalnym, jak natura na ziemi; ulotne i delikatne.Pracownia Edny jest jasna, za oknem rozpościera się widok na południe Gdańska, w głąb kraju. Nie lubi jednak malować w ostrym słońcu, stąd okno przysłania – znów – zasłona. – Światło słoneczne grzeje po głowie i po obrazie, co mnie drażni. Poza tym ciągle się zmienia. Wolę malować, gdy jest ciemno przy ostro świecącej żarówce – mówi. Jeśli nie tworzy, jest poddenerwowana, czuje się splątana i niespełniona. Koniec końców to obrazy pozwalają na przekazanie w mgnieniu oka historii, których opowiadanie zajęłoby wiele godzin. Kiedy czuje napięcie, jedzie w przeciwnym kierunku, na północ – tam, gdzie jest morze i lasy – by z czystą głową wrócić do malowania. Tworzy też muzykę: łączy ambientowe tła, szmery, nagrania terenowe, duchologiczną elektronikę, sample i quasi-rytmiczne formy. – Muzyka zawsze mnie poruszała. Dźwięk jest w stanie dużo łatwiej przetransportować w kompletnie inne światy emocjonalne: Wyrwać ze smutku albo wrzucić w jakąś desperację i melancholię.W reakcji na białoruskie protesty Tasha najpierw stworzyła „Zabawkowego Policjanta” – różową miękką postać, która ma pluszowy pistolet i pluszową pałkę. Dla wielu to żart, ośmieszenie funkcjonariuszy tłumiących protesty i zwracających się przeciwko obywatelom. Kostium został wykonany i upubliczniony tuż przed wyborami prezydenckimi w Białorusi, wzbudził duże zainteresowanie wśród ludzi. – Różowy uniform oraz miłe i miękkie broń i kajdanki mają dawać z siebie coś dobrego i pokazać, że człowiek do innych powinien odnosić się dobrze – opowiada Tasha. Potem powstała „Nadzieja” – kostium i broń zdobione koralikami, haftem, podkreślające triumf i skalę tego, co się odbyło na ulicach jej ojczyzny. Zainspirowany kobietami, które w sierpniu 2020 wyszły na ulice na znak solidarności z ofiarami i zabitymi przez władze.ROZDZIAŁ IV

Tasha w styczniu stworzyła performance „Wojownik Miłości”: to czerwony strój, który chciała nosić. Była przekonana, że ten kolor – symbol siły, pasji, miłości, ale też złamanego serca – doda jej pewności siebie, stanie się symbolem miłości do siebie i świata. – Kiedy przystąpiłam do pracy nad kostiumem, utonęłam w emocjach – wspomina. – Nie poradziłam sobie z czerwienią. Okazało się, że to kolor wściekłości, bólu, niepokoju, duszącej samotności. W czasie performance Tasha przez godzinę siedziała w czerwonym stroju na fotelu. Ale ludzie odczytali jej emocje: wstyd, poczucie winy, które ma w sobie – jako Białorusinka jest niepożądana w swoim kraju, ale jest też postrzegana jako wróg wśród Ukraińców. Jest pomiędzy, nigdzie nie czuje się w domu, tak jak wtedy, gdy mieszkała w Białorusi. – Dom to już nie fizyczne miejsce, sztuka jest moim domem.– Najważniejsza jest dla mnie tajemnica – mówi Edna. Dlatego w jej obrazach jest jej pełno. Budują ją kłębiące się tumany dymu, bezdenne studnie oraz pojawiające się często zasłony. Edna opowiada przypowieść o woalu skrywającym twarz Izydy – bogini natury – w egipskiej świątyni w Sais. Osoba, która ją lekkomyślnie odsłania, poznaje prawdę o pustce materii i zostaje rażona nadmiarem negatywności. Ta, która zasłonę ignoruje, żyje życiem pozornym i zakłamanym. Wygrywa ta, która umie żartować i bawić się zasłoną, odsłaniając ją i zasłaniając. Jedynie nie traktując jej do końca poważnie może spojrzeć jej w oczy. Edna szuka tego momentu granicznego, dialektycznego. – Nie chcę tajemnicy odkrywać, ale praktykuję ją jako coś, co napędza mnie do życia.Z pracowni Magdy rozciąga się widok na blokowiska, wzgórza morenowe, Przymorze i Zaspę. W tle majaczą połacie zimnego ponurego morza – północne i chłodne odcienie obecne też w jej pracach. – W porach roku są okresy przejściowe, kiedy mówi się, że jest ponuro, brudno, a ludzie tęsknią za kolorami – tłumaczy. – Obecne wtedy zapachy, faktury i kolory mnie inspirują – to moment przejścia i odrodzenia. Postrzegam siebie jako przejściową, w kojących monochromatycznych kolorach, w których mogłabym się zaszyć. Nie całkiem zimną, nie całkiem ciepłą.

ROZDZIAŁ V

Bohaterki: Edna Baud, Magdalena KrólTasha Katsuba
Tekst: Jakub Knera
Zdjęcia/video: Daria Szczygieł
Koordynacja: Karolina Wagner  

Materiał powstał dzięki współpracy z: